Sunday, December 16, 2007

Kagańce na pysk!

Tytuł artykułu brzmi jak zawołanie społeczno-polityczne. Ma jednak inny charakter. Jest to tylko społeczne i skierowane jest do właścicieli psów ras agresywnych (i innych o mocnym charakterze). Artykuł off-topic developerki, ale i tak planuje takich więcej. Momentami śmieszny, a momentami poważny.

Mój pies został pogryziony przez sukę rasy Amstaff czy coś w ten deseń. Góra mięśni i kwadratowa szczęka (jak opis bramkarza...). Cynamon, stary podrywacz podbiegł do niej, a ona na dzień dobry pocałunek... śmierci. Nie pomogło nawalanie gazetą w sukę (tak, tak, tylko to miałem w ręce) oraz działka gazu pieprzowego prosto w czerwone ślepia. Babka darła gębę, żeby polać sukę wodą. Wyrwałem z pobliskiego kiosku butlę muszynianki (lekko gazowana, powinna pieskowi smakować) i wylałem na mięśniaczkę. Puściła. Jednak nie lubi gazowanej. Pani, która wyprowadzała pieskę, na smyczy, miała do mnie, zaraz po zajściu pretensję, że spuściłem Cynamona ze smyczy. Robie tak, do cholery, od sześciu lat! i nigdy mój pies nie miał takich poważnych kłopotów. Suka była na smyczy, ale bez kagańca. A Cynamon? Zwiał! Był w takim szoku, że uciekł przez bloki w dalej nieznanym kierunku.
Tu akcja się rozrzedza. Szukałem go przez ok. 2h po całym warszawskim Powiślu. Nic. Po tym czasie nagle zadzwoniła do mnie moja żona z wiadomością, że znalazł się Cynamon. Całe szczęście, że miał znaczek z naszymi numerami. Znalazł się. Tak. Znalazł w... Grodzisku!
Cynamon zwiewał, jakąś okrężną drogą i przebiegłszy, na moje oko, gdzieś 1km wpadł na PKP Powiśle, przebiegł cały peron i wskoczył do pierwszych drzwi pociągu, aż pod nogi maszynisty. Tam wziął go ze sobą, do pracy pewien pan, jadący do Grodziska.
Psa odzyskałem wieczorem, po pracy.

W chwili kiedy piszę ten artykuł, mój Cynamon jest pod narkozą operowany przez chirurga z kliniki weterynaryjnej. Wysłali mnie do domu, bo po podaniu narkozy pies jest operowany, a potem wybudzany i odbiera się go po kilku godzinach.
Zabieg ma na celu ocenienie czy ma jakieś uszkodzenia wewnętrzne, bo na zewnątrz zostały tylko 3 dziury po zębach i opuchnięty pysk. Mam zamiar obciążyć wszelkimi kosztami właścicielkę suki (będzie ok 500zł) oraz zmusić ją do zakładania kagańca na pysk... psa.

Zgodnie z prawem, jeśli zgłoszę to na Policję, ja również wybulę za spuszczenie psa. Będzie to dla mnie ostateczność. Mam nadzieje, że dorosła rozmowa wystarczy.
Mam dwuletnie dziecko. Stasiek nie boi się psów, bo ma swojego. Pomyślcie co by się stało, gdyby on podszedł do bydlaka. Posiadanie takiego zwierzęcia wymaga mega-odpowiedzialności. Ta pani poniesie odpowiedzialność.

Na końcu zacytuję wikipedię, z sekcji "Użyteczność" [...Amstaffa]:
"American Staffordshire Terrier współcześnie jest wykorzystywany jako pies rodzinny."
-
Jeśli kto mieszka w Bieszczadach, obok wilków i niedźwiedzi (sorry Michał ;-P) to rzeczywiście, Amstaff jest kandydatem na członka rodziny pełną gębą!

KAGAŃCE NA PYSK!

edit: Cynamon kupił sobie antenę satelitarną....

cynamon_kosmita.jpg

9 comments:

  1. Amstaff z tego co mi wiadomo nie rzuca sie na ludzi lecz na inne psy.

    ReplyDelete
  2. @SongoQ, oka, ale ja nigdy nie mam zamiaru zaryzykować i nie będę do bydlaków podchodził bliżej niż na parę metrów.

    ReplyDelete
  3. Witam współczuje ci tego co się stało ale to po części, też twoja wina po co puszczasz psa i jeszcze pozwalasz mu podejść do takiego mięśniaka? Nie każdy może sobie życzyć i jeszcze może powiedzieć, że twój pies go sprowokował do tego. Też mam amstaffa i nigdy nie rzucił się na żadne dziecko ani dzieci na dorosłych zdarz się. Ale już był moment, że mnie uratował przed jednym gnojem bo nie zauważył mojego pieska, że miałem go na smyczy. podbil do mnie wieczorem i chcial jebnąć w łeb z pały ale pies go przewrócił a ja gnojowi jebłem kopa na morde i spierdolił. Pozdrawiam i życzę zdrowia dla pieska. :)

    ReplyDelete
  4. Właściwie to Twoja wina. Trzeba było nie puszczać psa i przez Ciebie Twój zwierzak cierpi. Nie puszcza się ze smyczy psa, który się nie słucha i tyle. Na miejscu tej babki nie dała bym Ci ani grosza bo ona nie jest niczemu winna. Wyszła sobie z psem na spacer i tyle. Amstaffy nie rzucają się na ludzi dla Twojej wiadomości :]. Chyba, że mają durnych właścicieli. Nawet z jamnika można zrobić mordercę więc odczepcie się w końcu od tych biednych psów. Mają wspaniałe charaktery tylko czasem durnych właścicieli, którzy zamiast pozwalać im bawić się z innymi psami wychodzą z założenia, że te psy są złe i nie mogą się bawić. Nikt nie rodzi się zły tylko ludzie robią potwory z niewinnych zwierząt. Już jesteście nudni z tymi tekstami o amstaffach. Najbardziej lubię komentarze ludzi, którzy nie znają tych psów w zupełności. Żal mi niezmiernie Twojego psiaka, ale wybacz pies to tylko zwierzę i to my jesteśmy odpowiedzialni za jego zachowanie, więc albo prowadzaj na smyczy swojego psa albo naucz go posłuszeństwa, żeby nie podchodził do innych psów. Sprawa jest prosta tylko Ty ją demonizujesz. Moją sunię też pogryzła inna suka i też trzeba było wybulić kasę, ale tak już jest z psami i nic na to nie poradzisz. To do właścicieli trzeba mieć pretensje. Jeszcze można by pisać i pisać, ale zapewne masz to gdzieś bo Ty wiesz swoje i jesteś najmądrzejszy. Eh....

    ReplyDelete
  5. Zgoda - nie powinienem puszczać psa. Nauczyłem się tego. W mieście od roku (bo zaraz minie rok), nie puszczam go luzem w ogóle. Mam długą smycz.
    Nie prawda, że pani jest bez winy. W świetle prawa (chyba o tym pisałem), oboje jesteśmy winni - ja, że spuściłem, a ona, że pies nie miał kagańca. Przepisy m.st. Warszawy nakazują prowadzać na smyczy, a większe i potencjalnie agresywne, w kagańcach. Amstaffy są uznane za agresywne. Nie dyskutujmy już o tym.
    Rozumiem Twoje stanowisko, ale nadal bardzo boję się tych psów, nie darzę ich sympatią i tak zostanie. Być może masz rację, że Amstaffy i inne, to dobre psiaki. Obawiam się jednak, że jest za dużo owych złych i nieodpowiedzialnych właścicieli, którzy źle układają pupile.
    Tak jak piszesz, właśnie do właścicieli mam pretensję. Szkoda, że mnie atakujesz. Jestem subiektywny, ale nie zasługuję na złośliwe miano "najmądrzejszego". Nie mam Twoich słów gdzieś i dlatego mimo, że nie pochlebne - nie zmoderowałem ich. Pozdrawiam "no name".

    ReplyDelete
  6. Wiesz ja uważam, że rasa o niczym nie świadczy i nie mam zamiaru prowadzać swojej suni w kagańcu bo jest najsłodsza i najukochańsza na świecie. I nigdy jako pierwsza się nie rzuciła, tylko broniła się np. przed goldenem (niby takie kochane psy) a na bank ma domieszkę amstaffa. Nie dziwię się, że się boisz ale ja uważam, że jeśli pies jest na smyczy to nie musi mieć kagańca. Na osiedlu mam dużo amstaffów a nawet kaukaza i jeśli było jakieś pogryzienie to w 99% przez właściciela innego psa. Bo nie miał swojego na smyczy. Po za tym zakładanie psu kagańca uniemożliwia mu obronę przed psami nieodpowiedzialnych właścicieli, którzy puszczają swoje nie zawsze nieagresywne psy. Więc uważam, że jeśli pies nie rzuca się na ludzi to nie powinien chodzić w kagańcu, a jeśli rzuca się na psy to wystarczy smycz i zdrowy rozsądek obojga właścicieli. Proszę wybaczyć moją złość, ale już po prostu nie mogę słuchać "psy mordercy", "psy do walk" itp. Tylko dziwne, że najwięcej pogryzień jest przez jamniki. Te durne yorki też się rzucają jak nienormalne. Nie raz zaatakowały moją sunię inną sunię i psa mojej kumpeli.

    ReplyDelete
  7. Dzięki Dawid za genialny komentarz. Nie mam takich dużych doświadczeń z psami. Nie próbuję zbyt autorytatywnie wypowiadać się, bo mało wiem. Ale jeśli osoba taka jak Ty pisze coś takiego, to są to doświadczenia najwyższej próby. I brzmią bardzo przekonywująco.
    Po jakimś czasie spotkałem tą panią i "pogodziliśmy" się. Nie zrekompensowała mi w prawdzie ponad 500 zł wydanych na leczenie Cynka, ale trudno - nie wyglądała na majętną. Za to jej pies zaczął nosić kaganiec, co jest wartością dodaną, bo piesek (bo okazało się ze to pies, nie suka) już nikogo nie pogryzie.
    Minął ponad rok od kiedy Cynamon został pogryziony. Od tej pory ani razu w Warszawie nie spuściłem go ze smyczy. Bardzo się boję i o niego i (trochę egoistycznie) o siebie, bo przeżycia były mocne dla nas wszystkich. Dodam, że kilka lat temu biedaka mi ukradli spod sklepu. Potem nagle cudownie się odnalazł, kiedy wywiesiłem ulotki z nagrodą. Złodziej twierdził, że jego babcia znalazła go w parku. Tfu, niech go szlag. Nie byłem w stanie udowodnić kradzieży. Ważne, że odzyskałem psa. Uciekł mi jeszcze 2 razy, ale zawsze się odnajdywał po paru godzinach. Ma skubany farta.
    Teraz ma 11 lat i dalej doskonałą formę :)

    ReplyDelete
  8. Heh, jak przeczytałem twój ostatni komentarz to przypomniało mi się, że kiedyś podczas spaceru (tym właśnie "duży szczeniak" z mojego poprzedniego komentarza) jakaś pani mnie zaczepiła i twierdziła, że ja ukradłem tego psa i on nie jest mój! :D Tyle lat minęło, a ja wciąż pamiętam jej słowa:
    - Gdzie idziesz z tym psem?! To nie twój!
    Ale po paru minutach chyba zorietnowała się, że ma "zwidy" i dała mi spokój.

    Ludzie to dopiero potrafią się zachować :)

    ReplyDelete
  9. wiesz mozesz sprobowac ja obciazyc ale moze sie to skonczyc obciazeniem rowniez dla ciebie! bo pies ktory pogryzl Cynamona nie mial kagańca, ale Cynamon nie mial ani smyczy, ani kaganca. probuj ale nie wiadomo jak to wyjdzie. trzymam kciuki i wspolczuje Ci, ale musze tez dodac ze jak wychodze ze swoimi psami(amstaff i york) i widze, ze ida psy bez smyczy (do kagancow sie wlasciwie nie czepiam bo sama nie zakladam ich moim psom) to patrze na wlascicieli krzywo, mam ochote wyjsc z siebie jak chodza sobie wokol mnie 4 psy w przeciagu 1 metra, laza jak chca, szczekaja na moje psy, a jak one reaguja to z podkulonym ogonem tamte odbiegaja i zaraz zaczynaja od nowa( niby smieszna sytuacje, ale na dalsza mete moze to byc uciazliwe) serce mi peka jak widze smutne oczy suni proszace rowniez o odrobine wolnosci(bo cale dnie w bloku, wyjdzie na 20min na dwor kilka razy na dobe, ale to nie zastapi jednak nieograniczonej przestrzeni;p) , wiec chodze z nia jak najczesciej w miejsca gdzie nie przebywaja ludzie ani psy, wtedy moze sie wybiegac.
    pozdrawiam:)

    ReplyDelete